Nie pamiętam już, kiedy stałam przed Bogiem pokorna, uniżona, bez najmniejszych oczekiwań, otwarta na absolutnie każde Jego Słowo. Bez żadnego „ALE”, bez wtrącania swoich pięciu groszy, trzech groszy, czy nawet jednego. Zdecydowanie częściej przychodzę do Boga z gotową listą oczekiwań. Nie bez powodu obok wersetu „Bóg dał, Bóg wziął, niech imię Jego będzie błogosławione” zanotowałam w swojej Biblii: „Błogosławiłam. Teraz to już chyba możesz wrócić mi to, co zabrałeś.”, a kiedy jakoś długo zwrócić nie chciał, w przypływie złości dopisałam: „Kto daje i odbiera....”. Gdybym była mężczyzną, z pewnością miałabym na imię Kain.
W Przypowieści Salomona czytamy, iż ofiara bezbożnych budzi wstręt. Historia Kaina pozwala pójść o krok dalej i postawić tezę, iż ofiara pobożnego również ten wstręt może budzić. Bycie pobożnym nie chroni przed zbłądzeniem. Bóg swoim przenikliwym wzrokiem jest w stanie ocenić, czy najlepsze czyny pobożnego naprawdę są szczere, wypływają z głębi serca. Czy raczej z chęci bycia docenionym, z rutyny religijnego życia lub przekonania, że w zamian za naszą nienaganną postawę otrzymamy od Boga coś w zamian, zostaniemy wysłuchani, spełnią się nasze oczekiwania.
W mojej relacji z Bogiem bardzo często przybieram tę ostatnią postawę. Oczekuję od Niego, że mnie wysłucha, że da to, o co proszę. I jestem pełna niecierpliwości, kiedy okazuje się, że Bóg zwleka z odpowiedzią. Balansuję na krawędzi. Niewiele brakuje, żeby przekroczyć granicę opanowania na rzecz złości, wyrażanej w słowach: „Przecież obiecałeś, że jeśli poproszę z wiarą, otrzymam!”. W takich momentach przypominam „Ikara” stojącego nad przepaścią pędzla Williama Blake. Ikar również był bardzo niecierpliwy. Nie zważając na głos rozsądku Dedala, wziął los w swoje ręce. Za lekkomyślność, niecierpliwość, przekonanie, że świat leży przed nim otworem, tylko dlatego, że on chce ten świat odkrywać, przypłacił życiem. Ikar również miał niepokorną, roszczeniową postawę. Nie tyle wobec Boga, co świata właśnie. Spodziewał się, że jego młodość rozgrzeszy go ze wszystkich głupstw, że nic złego nie może go spotkać. Najboleśniej się pomylił.
Historia Kaina oraz, paradoksalnie, niebiblijna, mitologiczna historia o Ikarze uczą, że człowiek nie powinien swoich oczekiwań przedkładać przed oczekiwaniami samego Boga. Przed oblicze Najwyższego powinniśmy przychodzić nastawieni w pierwszej kolejności na słuchanie. Nie zaś mówienie. W potoku słów łatwo się zagubić. Pomieszać to, czego oczekuje od nas Bóg z tym, co nam wydaje się słuszne.
Ludzie, żyjący w I w. p. n. e. również mieli jasno określone oczekiwania wobec Chrystusa. Gdy Ten przybywał na osiołku do Jerozolimy, wiwatowali na Jego cześć. Spodziewali się bowiem, że urzeczywistni ich marzenia o wyzwoleniu spod panowania rzymskiego. Sytuacja jednak uległa komplikacji, gdy okazało się, iż Jezus wcale nie zamierza spełniać ich życzeń.
Głośno wykrzykiwane słowa „Ukrzyżuj Go” są wyrazem ogromnego rozczarowania postawą Chrystusa. Ludzie nie mogli zrozumieć, dlaczego ich wspaniały plan nie został sfinalizowany. No bo przecież oni zachowywali się bez zarzutu:
Wielbili Jezusa? – Wielbili.
Wołali „Hosanna”? – Wołali!
Wyznawali swą wiarę? – Jak najbardziej!
Mało tego, rzucali Mu pod nogi gałązki, a nawet własne płaszcze!
A On... nic. W ogóle się nie odwdzięczył. To naprawdę straszne, jak bardzo zawiedli się na swoim Bogu...
Czytając fragment o tryumfalnym wjeździe Jezusa do Jerozolimy, przekonuję się, iż nie tylko ja mam problemy z pokornym, uniżonym przyjściem przed oblicze Stwórcy. Nie wiem, czy jest coś trudniejszego od całkowitego otwarcia się na każde Jego Słowo. Nawet to, a może właśnie przede wszystkim to, które niekoniecznie przystaje do naszego pomysłu na życie.
A przecież już na szkółce niedzielnej można dowiedzieć się, że drogi wyznaczone przez Boga są dla nas najlepsze. W swoim życiu również niejednokrotnie przekonywałam się, iż Bóg obdarowywał mnie o wiele lepszymi dobrami od tych, o które sama dla siebie prosiłam. Tym bardziej więc nie rozumiem, z czego wynika ta roszczeniowa postawa człowieka wobec Stwórcy.
Pozostaje mi więc tylko życzyć Wam i sobie, abyśmy potrafili przychodzić przed oblicze Boga wyzbyci z własnych oczekiwań, otwarci tylko i wyłącznie na to, co On ma nam do powiedzenia. Nastawieni na słuchanie.
Kalima